Awokado. Co ma agile do awokado? Jesteśmy na kursie ogrodniczym w SGGW, czy co? Absolutnie nie! Ale też trochę tak jakby 😉
Jeśli czytacie to i mieliście kiedykolwiek do czynienia z “uprawą” awokado od pestki, to coś zaczyna Wam pewnie świtać. Jeśli nie – jako materiał wstępny zachęcam do obejrzenia filmiku.
127 dni awokado zamknięte w timelapse (czyli w formie animacji poklatkowej) trwającej raptem 2 minuty i 15 sekund. Bardzo odprężające swoją drogą, idealne dla prokrastynatorów przed deadline’em. Dla chętnych – na kanale autora jest tego znacznie więcej.
Jak ktoś postanowił pominąć YouTube – pokrótce opisuję to co się dzieje.
Opowiadam, o czym jest film na Youtube 😉
Najpierw dość dojrzałe awokado jest obierane, jego pestka pozbawiana jest jakiejś (ochronnej?) błonki, następnie wbijane są w nią trzy wykałaczki i umieszczona zostaje w szklance z wodą, gdzie woda zakrywa ją na (moje) oko w ~80%.
To co or razu rzuca się w oczy, to czas. Czas i jego upływ jest bardzo widoczny. Odmierzany przez obniżający się i regularnie uzupełniany poziom wody oraz zmieniającą się szybko liczbę dni.
A co na to pestka? NIC! Z samą pestką NIC SIĘ NIE DZIEJE! Przez ponad miesiąc widzimy tylko znikającą i uzupełnianą wodę. Pestka nawet nie drgnie. Przez ponad miesiąc – cisza. Dopiero po 35-37 dniach w pestce pojawia się pęknięcie! WOW! Po kilku dniach z pęknięcia zaczyna wyrastać korzeń, który dalej zaczyna się rozrastać. I “już” po kolejnych dwóch miesiącach pojawia się PĘD (chyba tak to się nazywa także w tym przypadku?).
Po kolejnych dwóch tygodniach (czyli prawie 4 miesiącach od rozpoczęcia uprawy) pojawia się nieśmiało kilka listków. Teraz to już całkiem szybko patrząc po tym, w jakim “tempie” kiełkowały korzenie 🙂
Długo, prawda? Nieprawda!
NIE! Patrząc na ten film, zazdrościłem autorowi, że jemu pestka awokado zakwitła TAK SZYBKO! Ja robiłem ten eksperyment chyba ze 3 razy (ok “z dziećmi” robiłem – tłumacząc na polski – dzieci chciały wbić wykałaczki w pestkę i zalać wodą, ale podlewanie spadło na rodziców). I najwcześniej doczekaliśmy się pęknięcia pestki po ponad 6 tygodniach, czyli o jedną trzecią później niż na filmiku.
A to i tak był nie lada wyczyn, zważywszy że nasza pierwsza pestka zakiełkowała po ponad dwóch i pół miesiącach! Nawet parę razy mieliśmy dać sobie z nią spokój myśląc, że zgniła. Ale nie, jednak z uporem maniaka stwierdziliśmy “albo awokado, albo my”. No i postawiliśmy na swoim. Wreszcie wyrosło.
Jaki z tego morał dla innych? Nieprzewidywalność
To co rzuca się w oczy oprócz wspomnianego na początku czasu to nieprzewidywalność. Skoro pestka może zakiełkować po około miesiącu i może zakiełkować po prawie trzech, to taka uprawa jest obarczona dużą niepewnością. No i teraz tak, kogo za to winić? Pestkę czy ogrodnika? A może to niczyja wina, tylko splot różnych okoliczności o których nie mamy często pojęcia.
Jeśli jesteś bardziej doświadczonym Scrum Masterem, pracujesz w którymś z kolei zespole, w innym obszarze, w kolejnej firmie, to pewnie już to zauważasz. Widzisz, że ta nieprzewidywalność jest w pewnym stopniu możliwa do określenia, a przynajmniej – do zawężenia jej obszaru. Że odpowiedni (a jest taki?) zestaw warunków w końcu doprowadzi do tego, że to co zostało zasiane, w końcu w zespole zakiełkuje. Ale nie wiesz kiedy. I stąd tytułowe twierdzenie, że Twój zespół jest jak awokado 🙂
Jak to działa w praktyce?
Załóżmy, że pracujesz z dwoma zespołami. Oba są mniej więcej na tym samym poziomie dojrzałości, i dla obu szykujesz analogiczny warsztat z tego samego tematu. Bo wszyscy lubimy zrobić coś raz, a używać w nieskończoność 😉 Dajmy na to – warsztat z estymacji w Story Pointach (co jest mocno passe, ale może być przydatne w uzasadnionych przypadkach), albo z Kanbana (to jest trending i fajnie działa).
I w jednym zespole wszystko “klika” niemalże samo i od razu, jesteś Scrum Masterem zbawcą, a w drugim efekt taki, że szkoda gadać. Idzie jak po grudzie, słyszysz tylko “u nas to nie zadziała” i czujesz się tak, jakbyś ich namawiał na przytulanie drzew albo syrop homeopatyczny. A ty dwoisz się i troisz, próbujesz to z jednej, to z drugiej strony i najlepsze na co możesz liczyć to uprzejma obojętność.
I przez następne tygodnie, czasem miesiące jeden zespół uczy się, zbiera doświadczenia i rozwija, a drugi nie. Nie i nie proś. Po czym stwierdzasz, że temat umarł i stawiasz na nim krzyżyk własnoręcznie, a po jakimś ten drugi zespół sam z siebie przy jakiejś okazji zagaja: “wiesz co, a przypomnisz jak to było z tymi Story Pointami?”, albo “a jakby zrobić tu kanbana?”.
Tu następuje niekontrolowany opad szczęki i gorączkowe zastanawianie się, “dlaczego właśnie teraz?!” Odpowiedzi może być wiele. Bo wdrażanie zmian wymaga czasu. Bo zmieniły się warunki. Albo nastrój. Albo zespół dojrzał i poczuł taką potrzebę (którą Scrum Master mógł początkowo niewystarczająco naszkicować). Albo cokolwiek innego. Na pewno warto o tym z zespołem pogadać, na co warto zwracać uwagę przy kolejnych podejściach.
Koleżanka Scrum Masterka w jednym zespole miesiącami próbowała uświadomić zespołowi, że “odrobinę” zbyt optymistycznie planują zadania na sprint. Tak o 50% zbyt optymistycznie 😉 Zespół działał przewidywalnie, dostarczając 50% tego, co zaplanował że dostarczy 🙂 Sprint w Sprint powtarzał się ten sam schemat, zespół na Sprint Planningu z niesłabnącym optymizmem brał na siebie hałdę rzeczy, twierdząc, że “tym razem się uda, poprzednio nie dowieźliśmy, bo X, Y, Z”. I dojeżdżała połowa. I tak co Sprint.
Nie pomagały tłumaczenia, rozmowy, skrupulatnie prowadzone metryki. Zespół miał dość regularne, stabilne Velocity. Tylko o 50% mniejsze od zaplanowanego 😉 Problem w tym, że biznes zbyt szczęśliwy nie był. Bo jak ktoś słyszy X, to oczekuje X, nie 1/2 X. Zespół też szczęśliwy nie był z tego powodu, co nie zmieniało faktu, że optymizm go nie opuszczał 🙂 Aż tu pewnego dnia, już dawno po tym, jak koleżanka stwierdziwszy, że przekieruje swą energię gdzie indziej – odpuściła, ni z tego ni z owego – usłyszała: “nie bierzmy tyle na Sprint, nie damy tego rady zrobić”. I ot tak, sami z siebie Developerzy zaczęli planować realistycznie. Kurtyna.
Przesłanie końcowe
Praca z zespołami, scrumowymi, kanbanowymi, hybrydowymi czy jakimikolwiek innymi to często właśnie taka uprawa awokado. Przygotowujesz wszystko, materiały, energizery, warsztaty, flipcharty, post-ity, tablice na Miro czy innym Muralu. Wszystko idzie pięknie, zespół kiwa głowami, jest mniej lub bardziej zaangażowany, a potem wszystko zostaje po staremu.
Dwoisz się i troisz, podlewasz, argumentujesz z jednej, z drugiej, przestawiasz w bardziej nasłonecznione miejsce, pokazujesz dane, wykresy iiii… nic. Po czym upływa trochę czasu, i TRZASK, pestka pęka i zespół pokazuje, że mimo tego, że z pozoru nic się nie działo – w środku się działo i wreszcie zaczynasz widzieć efekty 🙂
I często to, ile tego czasu jest potrzebne jest mniej lub bardziej losowe. Albo inaczej, nie jest losowe, ale jest długotrwałe. I dlatego nie ma co się zrażać, tylko trzeba robić swoje 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Marcin
P.S. Główny obrazek stąd: Image by rawpixel.com on Freepik
1 comment