Dziś będzie szybko, a także jeszcze szybciej. Czyli przyspieszamy rozwój Scrum Mastera.
O rozwoju już trochę było na blogu (a jeszcze więcej nadciąga). Bo rozwój jest ważny – dla samego człowieka i dla organizacji która go zatrudnia. Że trzeba się rozwijać zbierać “kropki” wiedzy, analizować, syntezować, inspirować (się). Dzięki temu że się rozwijamy, jesteśmy w stanie coraz lepiej i lepiej postrzegać, rozumieć, a co za tym idzie – (pomagać) rozwiązywać problemy.
Jednakże…
Doba jak wszyscy wiemy, ma 24 godziny. Ale tylko dla tych, co nie mają potomstwa, bo wówczas się okazuje, że jednak dla tych co mają potomstwo to doba ma mniej godzin 😉 a właściwie, będąc precyzyjnym – mniej tej doby zostaje. I nie zawsze wystarcza czasu na wszystko, na co byśmy chcieli. I mimo tego, że większość z nas uważa, że ten rozwój należy do kategorii MUST, to jednak w zderzeniu z prozą życia – często zostaje zdegradowany do SHOULD albo COULD. A może nawet i WON’T.
Powód tyleż prozaiczny, co bolesny – #brakczasu. A rozwój czasu wymaga. Jest to jednakże koszt typu inwestycja – czyli odpowiednio zainwestowany czas da nam duży zwrot z inwestycji.
Do moich ulubionych źródeł rozwoju należy czytanie książek (#papier) oraz słuchanie podcastów. Zarówno jedno, jak i drugie – to dość czasochłonne środki przekazu. Oraz wymagające dużej atencji. W dodatku książki są mocno absorbujące (ciężko czytać w samochodzie, stojąc w korku, lub w trakcie treningu).
Więc książki wymagają znacznie więcej zachodu i zaangażowania, żeby móc je czytać oraz wynosić z nich wartość. W przypadku podcastów jest znacznie łatwiej, i tą ścieżką pójdziemy.
Od razu disclaimer – mam świadomość istnienia audiobooków 😉 niemniej z kilku względów wybieram jednak rozwiązanie papierowe.
- Lubię papier – można po nim mazać zakreślaczem (a ja zużywam DUŻO zakreślaczy na moich rozwojowych książkach)
- światło jest sporo szybsze niż dźwięk – i czytam znacznie szybciej niż słucham. Więc o ile wersja odsłuchowa w postaci podcastu ma dla mnie sens (i odcinki zazwyczaj zamykają się w 15-60 minutach), to przesłuchanie książki (jednej!) to znacznie większy wydatek czasowy. Plus patrz punkt 1 – mogę wrócić do swoich podkreśleń, notatek, itp. A wracam, nieraz.
No i właśnie – podcasty.
Moja przygoda z podcastami zaczęła się kilka lat temu, dość nieśmiało muszę przyznać. Co ciekawe – aktualnie to medium wypiera u mnie tradycyjne video na YouTube (od którego zaczynałem), przynajmniej w części rozwojowej. Jednym z pierwszych był podcast Chrisa Baileya – Becoming Better (przemianowany na Time & Attention).
Na szczęście oprócz podcastów czytałem (i czytam) blogi – i w newsletterze jednego z nich (Liczy się wynik), pojawiła się turbowartościowa dla mnie sugestia, z której korzystam do dziś.
Zanim powiem jaka to sugestia – to szybka dygresja. Jeśli Mogę kupić coś wartościowego – fajnego, przydatnego za pewną kwotę (która jest tego warta dodajmy) i to kupię – to będę zadowolony.
A jeśli do samo mogę kupić za kwotę o 25%-75% niższą? To warto, czy nie? WARTO!
Więc skorzystałem z sugestii zawartej w tym newsletterze. I przyspieszyłem tempo słuchania moich podcastów. To był game changer. Dosłownie.
Z dwóch powodów. Po pierwsze – lepiej byłem w stanie dostosować “nadawanie” do swojego odbioru. Wiecie jak to jest, jak słuchacie kogoś, kto mówi wolniej niż macie ochotę go słuchać 😉 i marzycie o tym, żeby wyjąć zza pazuchy pilota i wcisnąć przycisk >> . Albo nawet >>> 😉
Po drugie – byłem w stanie uzyskać ten sam efekt edukacyjny w krótszym czasie. Lub jak kto woli – pochłonąć więcej podcastów w tym samym czasie.
Podcasty to raz, YouTube to dwa
No właśnie – oprócz podcastów (w którejkolwiek apce ich słuchacie), sporo wartościowego contentu jest także na YouTube. Co prawda w wersji darmowej YT pozwala oglądać/słuchać tylko z włączonym ekranem urządzenia. I o ile w samochodzie to nie problem, to już na treningu może być gorzej. Na szczęście to ograniczenie nie istnieje w wersji Premium, więc u mnie nie ma problemu. Aha, oczywiście trick z YouTube działa tylko wtedy, kiedy na ekranie nie jest prezentowana treść kluczowa dla zrozumienia przekazu. Raczej jest to jasne, ale wolałem wspomnieć 😉
No dobrze, zapytacie (zapytajcie ^^), a o ile więcej można “wyciągnąć” z takiego tuningu podcastu?
Warp 1,5x, albo 1,75x, czasem nawet 2x
No właśnie. Ja zaczynałem od bezpiecznych 25% (1,25x przyspieszenie), weryfikując poziom zrozumienia treści i komfort słuchania. Czyli godzinny podcast “robiłem” w 48 minut, a półgodzinny w 24.
Jak okazało się, że słucha mi się doskonale (nie tylko wcale nie gorzej, a nawet lepiej niż w wersji bazowej – ze względu na lepsze dostrojenie między nadawcą i odbiorcą), to kręciłem pokrętłem dalej.
Szybko stwierdziłem, że 1,5x to nic strasznego i ta prędkość przez jakiś czas była prędkością domyślną. Tutaj w ramach normalnie godzinnego podcastu, realnie odsłuchiwanego w 40 minut, miałem przestrzeń na jeszcze jeden półgodzinny (czyli 20-minutowy ^^). Miodzio.
Ostatecznie wersja z której korzystam dziś to 1,7x-1,8x i sprawdza się znakomicie, zarówno stojąc w korku, jak i na treningu biegowym. Chociaż nie ukrywam, że niektóre treningi na bieżni, zwłaszcza te, gdzie oddycha się rękawami wolę robić z zatrzymanym podcastem. Zwyczajnie układ nerwowy jest pod zbyt dużym obciążeniem i dodatkowy bodziec w uszach zaczyna drażnić.
Co ciekawe – po przyspieszeniu, na zrozumieniu wcale nie tracą nie tylko podcasty w naszym rodzimym języku. Także te po angielsku (z drobnymi wyjątkami – ale to w 99% przypadków wynika ze specyficznego akcentu lub maniery językowej mówiącego). Jeśli osoba mówiąca (najczęściej gość) jest ciężki w odbiorze, wówczas obniżam prędkość do 1,5x-1,6x i wchodzi jak złoto.
Jeśli chodzi o rekordowe przyspieszenie – to raz włączyłem 2x, w trakcie oglądania jednej z prezentacji na którejś konferencji, po angielsku. Prelegentka mówiła tak wooooolnoooo, że inaczej się nie dało słuchać. A i tak nie miałem wrażenia, że jest przyspieszona. Także tego.
Podsumowanie
Przyspieszanie prędkości podcastów i filmów na YouTube to świetny i użyteczny sposób na zmniejszenie ilości czasu poświęcanego na rozwój, lub intensyfikację ilości konsumowanej treści w tej samej jednostce czasu.
Słabo nadaje się oczywiście do literatury innej niż rozwojowa (bo nie wyobrażam sobie np. przyspieszać Piotra Fronczewskiego czytającego Harry’ego Pottera, którego słuchamy z dziećmi już drugi raz ;)), ale nie do tego jest.
Ja się do tego tak bardzo przyzwyczaiłem, że jak jakiś czas temu zmieniałem telefon i moja aplikacja zainstalowała się z ustawieniami fabrycznymi (1,0x), to przez dobrą chwilę zastanawiałem się, co się popsuło 🙂
Dzięki za przeczytanie, chętnie dowiem się z jaką prędkością Wy słuchacie swoich podcastów 🙂
Do następnego,
Marcin
1 comment